W marcu 2019 r zmarł mój Tato, próbowałem mu pomóc zabierając Go z Ełku do siebie do Marcinkowic koło Wrocławia, żeby zaopiekowali się nim tutejsi lekarze. Niestety było już trochę za późno. Po śmierci Taty postanowiłem, że wyjadę na jakiś czas i padło na Kenię, w której wcześnie byłem, oczywiście turystycznie. Nawiązałem kontakt z moim dawnym znajomym Kenijczykiem, któremu wcześniej pomagałem i dwa miesiące po pogrzebie wyjechałem. Poleciałem do Kenii z postanowienie, że muszę coś zrobić, dać część od siebie, pomóc innym. Wiedziałem, w niewielkim stopniu oczywiście jak trudna jest sytuacja ludzi, którzy tam mieszkali. Po przybyciu do Mombasy razem z moim znajomym Sadim, który odebrał mnie z lotniska pojechaliśmy do jego rodzinnego miast Kilifi, gdzie wynająłem sobie domek na 12 dni. Po dwóch godzinach od przybycia, przyjechał po mnie Sadi i pojechaliśmy przywitać się z jego rodziną, żoną i trójką małych dzieci. Mieszkali w domku 4 na 4m zadaszonym blachą trapezową , którą pamiętam 8 lat wcześniej kupiłem wraz z oknem i drzwiami. Sadi dla upamiętnienia tej pomocy przygotował sadzonkę drzewka, żebym ją posadził obok jego domku. Teraz po kilku latach wygląda wspaniale.